niedziela, 22 listopada 2009

***

Powiedz,
ile razy można roztrzaskać swoje serce,
o ostrą krawędź miłości?
Ile razy potem je składać
bukietem róż i szeptem ,,przepraszam"?
Powiedz,
ile mam jeszcze płakać,
nim zauważysz moje cierpienie?
Ile razy mam jeszcze umierać,
od każdego krzyku w gniewie?
Być może nie mamy już dużo czasu,
który skracasz o godziny swojego milczenia,
mojego potępienia.
To zazdrość która czai się za rogiem,
to ona odpycha Cię w przeciwną stronę-
wciąż dalej ode mnie.
Nie jestem obojętna,
podążam za tobą,
jak ślepiec, jak głupiec,
który ufa twoim słowom.
Jeśli ,,kocham" to obłuda... kłam dalej.
Byleby wyznanie słodko zatopiło się w pamięci.
Bo powiedz,
ile razy można roztrzaskać swoje serce?

poniedziałek, 9 listopada 2009

Ostatnie spojrzenie

To chyba wtedy zdałam sobie sprawę, że ostatni raz patrzę w twoje oczy, zachwycające bogactwem bursztynu.
To chyba wtedy kiedy te oczy bez powodu napełniły się łzami niosąc za sobą potok rozpaczy.
To chyba wtedy kiedy niebo było czerwone od krwi, a krople-jak łzy spadały ciężko, niosąc z sobą nieprzyjemny dreszcz strachu.
To tej nocy ostatni raz otuliłeś mnie silnymi ramionami, skutecznie odgrodziłeś od niepokoju, ale on teraz jest za mną, depcze po piętach, czuję jego oddech za plecami i przyspieszam kroku.
Przed nim nie ucieknę!
Bo Ciebie już nie ma!
Jesteś wiatrem, więc czego mogłam się spodziewać?
Że Cię złapię, przytrzymam mocno i na zawsze przy mnie zostaniesz?
Tylko czemu to tak boli?
Każdy oddech z trudem łapanego powietrza.
Dlaczego krztuszę się własną rozpaczą?
Dlaczego w oczach błyszczą łzy?
Bo Cię kocham.
A Ty jesteś wolny.
Wychylam się.
Chcę poczuć wiatr we włosach,
wiatr na twarzy , delikatnie muska policzki osuszając je od łez.
To Ty nie pozwalasz mi płakać, dłońmi ocierając łzy.
Szepczesz na ucho ,,wszystko będzie dobrze"
i chociaż wiem, że łgasz, to kłamstwo słodko zatapia się w pamięci.
Bądź ze mną choćby w snach.
Kochaj mnie choćby to była tylko gra.
A każdy podmuch wiatru będę traktować jak symbol miłości...
bo Ciebie już nie ma.

Opętanie

Jesteś z siebie zadowolony?
Teraz płakałam razem z niebem, ja nad sobą, niebo nade mną.
Każdym krokiem oddalasz się, każdym krokiem sprowadzasz na mnie bolesną śmierć.
Ty zawsze byłeś wolny, jesteś wolny, jesteś wiatrem.
Całą nadzieję pokładam w deszczu, chcę się z nim połączyć, tylko to trzyma mnie przy życiu.
Będę chmurą delikatnie muskaną przez ciebie, na zawsze połączeni delikatną pieszczotą moich kropli, kiedyś to były łzy. Będę szczęśliwa, bo nigdy mnie nie opuścisz, będziesz delikatną bryzą nad bezkresnym oceanem, tornadem, a w końcu tym który nadaje mi kierunek, tym który nadaje sens mojemu istnieniu.
To tylko marzenia, sen przyćmiewający rzeczywistość w obłąkanym umyśle.
Kiedy się odwrócę widzę twoją twarz, rysunek ust, które kiedyś były tak blisko moich pozostawiając na nich ciepły odcisk twego ciała, spojrzenie brązowych oczu, kiedyś to ja byłam w nich odbiciem, wesołe iskierki, które w nich widziałam-były tylko moje, ale Ty odchodzisz i nie mogę Cię zatrzymać, dziś jeszcze się uśmiechasz, ale w twoich oczach jest wiatr, a Ty za nim podążasz, każdym krokiem zabijając mnie.
Miłość to opętanie!

Prolog

To było zaskakujące, przeraźliwie obce a jednak tak bliskie...
Nie mogłam się od tego uwolnić, To niosło mnie ku niebu trzymając tak mocno na ziemi, oplotło mnie silnymi ramionami, nie chciało mnie uwolnić, było takie nierealne mimo oddechu na szyi i dreszczu na plecach.
A ja?
Stałam i szlochałam, nie próbowałam się poruszyć, To mnie trzymało.
Słone łzy same spływały po twarzy i mieszały się z deszczem skutecznie rozmazując makijaż.
Stałam z Tym chociaż oni Tego nie widzieli... są ślepi.
Patrzyli z politowaniem na moją twarz, na czarne smugi tuszu, szklące się oczy które przez łzy widziały tych głupców, usta wygięte w niemym wyrazie rozpaczy, ramiona wstrząsane niepohamowanym szlochem, na sukienkę mokrą od deszczu i łez, przyklejoną do ciała.
Oni nie chcieli mnie widzieć, odwracali wzrok oszukując samych siebie... to nie moja sprawa.
A ja?
Skuliłam się w sobie, poddając się rozpaczy, nie próbowałam jej powstrzymać a ona zawładnęła mną całą, ogarniając duszę i ciało, tłamsząc inne uczucia.
Płakałam, bo wiedziałam, że To odejdzie... już niedługo pozostawiając mnie samą... na zawsze... i już nigdy nie oderwę się od ziemi.
To mnie zostawi tak jak Ty.
Bo To miłość.
A moja miłość to Ty.

sobota, 31 października 2009

Uzależnienie

Jestem tą która wlaczy o przeznaczenie.
Omijając moje lekarstwo,
zbliżam się do uzależnienia.
Brak oddechu.
Zaciskam dłonie.
Bursztynowe oczy.
Zabolało...
Zabolało tak, że umrzeć się chciało,
a potem był strach przed śmiercią.
Wymaluję na ścianach swój ból-
odgradzając się od codzienności.
Teraz nie wiem jakie jest znaczenie walki.
Nie wiem dlaczego tak postępuje,
sprowadzając na siebie zagładę.
Wiem, że to nie jest dobre.
Nie chcę więcej walczyć!
Przeznaczenie!
Pozwól mi rozdrapać rany.

niedziela, 18 października 2009

Elfie ze snu

Marzę o kolejnym dniu,
lepszym od poprzedniego.
Lecę wyżej, by dotknąć nieba.
Otworzę oczy,
by zobaczyć świat w pełnej gamie barw,
by uwolnić się od szarości,
od ponurej codzienności i braku miłości.
Każdego dnia...
coraz bliżej dnia lepszego od poprzedniego.
Każdego dnia coraz bliżej nieśmiertelności,
coraz dalej od ciemnej samotności...
bo gdzieś na mnie czekasz, elfie o twarzy z porcelany.
Wszystkie marzenia są do spełnienia...
wystarczy w nie uwierzyć.

piątek, 25 września 2009

Bezimienna

Zostanę czarną plamą.
Dla Ciebie.
Będe tą kroplą co czasem spływa po policzku, nie wiedzieć czemu.
Bo przecież mnie tak naprawde nie ma!
Już nie od powiesz gdy zawołam z rozpaczą.
Już nie przytulisz gdy zaniosę się płaczem.
Bo czarne plamy nie płaczą, one trwają w pod świadomości.
Wyprute z tożsamości - bezimienne.
Nic nie znaczące, lecz ciągle czujące - każde serca bicie.
Bo tego się nie zapomina.
Chociaż dla Ciebie, mnie dawno już nie ma.

wtorek, 1 września 2009

Ostatni

Zasypiam,
znikam...
w błędach własnej pod świadomości.
Nie dokończone wiersze, rozsypane...
ostatnim gestem rąk.
Splamione łzami śmierci,
co z opuszczoną głową patrzy jak kolejne
istnienie do piekieł wchodzi - na zawsze.
Krzyczę! Głosem co z gardła wydobyć się nie może,
a więc milczę...
Ile może być krzyku w milczeniu?
Ostatnie wyznania błądzące po głowie,
już ich nie wypowiem.
A tak chciałabym usłyszeć Cię jeszcze raz,
przed śmiercią z tabletki,
spojrzeć w bursztynowe oczy,
raz ostatni,
na zawsze.

wtorek, 7 kwietnia 2009

Sens Istnienia

Widziałam swój pogrzeb,
to było wtedy kiedy umarłeś.
Spadły pierwsze krople deszczu,
grząski grunt wciąga mnie niczym bagno.
Nie ma teraźniejszości,
nie będzie przyszłości,
oddycham powietrzem przesyconym przeszłością.
Słońce nie świeci jak dawniej
zasnute grubą chmurą wspomnień.
Deszcz chwil ulotnych pada mi na twarz.
To moje łzy, wypłakane wspomnienia, pogrzebane marzenia.
Zmarszczki wyryte na twarzy od nocyze słoną poduszka.
Widzę w nich ścieżki płynących łez
w moim obliczy pełnym zwątpienia
w sens istnienia tego świata,
w sens mego istnienia.

środa, 25 marca 2009

Jeden z milionów

To tylko jeden z wielu...
jeden z miliardów...
Jego śmierć nic dla Ciebie nie znaczy.
Bo to tylko jeden z wielu...
Krew przelana do kielicha śmierci... co do kropli.
On zginął za ojczyznę...
dla twojej wolności,
ale dla Ciebie to nic nie znaczy, bo to tylko jeden z wielu...
Jego duch unosi się nad ojczyzną,
zniszczoną matką ziemią,
zbroczoną krwią pokoleń,
splamiona łzami gniewu, gdy odebrali jej tożsamość,
Teraz jest wolna,
niespętana liną przemocy i wojny... dzięki niemu.
Dla Ciebie nic to nie znaczy bo on był tylko jednym z wielu...
jednym z milionów....

poniedziałek, 2 marca 2009

Obrazy wyobraźni

Uginam się pod ciężarem własnej wyobraźni,
zamazane obrazki.
Kiedyś wyraźne , dzisiaj zapomniane.
Nigdy nie spełnione marzenia,
piękne historie bez zakończenia,
tego szczęśliwego,gdzie wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
Nie przywróce już do życia
fantastycznych istot upchniętych gdzieś w pod świadomości.
Potwory stworzone przez wiatr ocierający się o szybę.
Ciemne kąty pokoju łypiące złośliwie w moją stronę.
Obrazy wyobraźni.
One nie powrócą już do dorosłe głowy,
one należą do innego, tego pięknego, kolorowego...
dziecięcego świata.

piątek, 6 lutego 2009

Zapomniana w twoim sumieniu

Szkoda, że nie było ciebie wtedy.
Zanim mnie zniszczyli.
Wypalona wewnątrz, z pustym wyrazem twarzy...
szmaciana lalka.
Potrafili zabić moją duszę!
Potrafili zakuć w dyby i obciąć skrzydła!
Potrafili stłamsić cały ogień jaki we mnie płonął!
Szkoda, że ciebie wtedy nie było.
Dlaczego udawałeś, że nie zauważałeś?!
Uciekałeś!
Dlaczego zapomniałeś o mojej duszy?!
Teraz spaczonej i okaleczonej!
Dlaczego nie broniłeś gdy niszczyli ostatni symbol życia?!
Dlaczego nie chroniłeś?!
Opuściłeś!
Byłam zapomniana w twym sumieniu.
Dlaczego TERAZ nie możesz uwierzyć w śmierć mojej duszy?!
Nie uratowałeś zanim mnie zabili!
Aniele, za późno na wyrzuty sumienia!
Za późno dla mojej duszy!
Za późno na życie!

poniedziałek, 2 lutego 2009

Świadomość istnienia

Dlaczego umierałam... pragnąc życia?!
Dlaczego żyłam... pragnąc umierania?!
Trudne przemyślenia.
Życiowe zwyrodnienia.
Powracające wspomnienia.
Ostatnie uniesienia.
Znikające wspomnienia.
Ukochane twarze pochłania ma śmierć.
Daj mi jeszcze chwilkę,
sekundę,
mgnienie oka!
Niech zostaną ze mną do końca!
Nie pozwól im zniknąć z ostatnim oddechem!
Świadomość miłości przychodzi ostatnia.
A... więc to koniec?
Jestem martwa.

niedziela, 11 stycznia 2009

Pan swojego losu

Więzienie dla twego losu,
dla twej duszy.
Dlaczego nie chcesz poznać kolorów życia?!
Otworzyć się na zapach miłości?!
Usłyszeć świergot radości?!
Dotknąć ludzkości?!
Dlaczego widzisz tylko czerń i odcienie szarości?!
Zamykasz się w zapachu obojętności?!
Chcesz usłyszeć śmierć?!
Dotknąć samotności?!
Dlaczego jesteś tak zawzięty,
tak zamknięty,
w swoim obrazie codzienności???