To było zaskakujące, przeraźliwie obce a jednak tak bliskie...
Nie mogłam się od tego uwolnić, To niosło mnie ku niebu trzymając tak mocno na ziemi, oplotło mnie silnymi ramionami, nie chciało mnie uwolnić, było takie nierealne mimo oddechu na szyi i dreszczu na plecach.
A ja?
Stałam i szlochałam, nie próbowałam się poruszyć, To mnie trzymało.
Słone łzy same spływały po twarzy i mieszały się z deszczem skutecznie rozmazując makijaż.
Stałam z Tym chociaż oni Tego nie widzieli... są ślepi.
Patrzyli z politowaniem na moją twarz, na czarne smugi tuszu, szklące się oczy które przez łzy widziały tych głupców, usta wygięte w niemym wyrazie rozpaczy, ramiona wstrząsane niepohamowanym szlochem, na sukienkę mokrą od deszczu i łez, przyklejoną do ciała.
Oni nie chcieli mnie widzieć, odwracali wzrok oszukując samych siebie... to nie moja sprawa.
A ja?
Skuliłam się w sobie, poddając się rozpaczy, nie próbowałam jej powstrzymać a ona zawładnęła mną całą, ogarniając duszę i ciało, tłamsząc inne uczucia.
Płakałam, bo wiedziałam, że To odejdzie... już niedługo pozostawiając mnie samą... na zawsze... i już nigdy nie oderwę się od ziemi.
To mnie zostawi tak jak Ty.
Bo To miłość.
A moja miłość to Ty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz