Część pierwsza notkę niżej
Wybiegła z domu
niezauważona, matka znowu wyszła
gdzieś z Leną.
Biegła przed siebie, zatrzymując się w parku by pomyśleć... nie wiedziała co ma robić.
Do domu nie miała po co wracać
na pewno już ktoś zauważył, że
zginęła biżuteria.
Pierwszą
myślą był dworzec,
szła wolno krok za krokiem coraz bardziej spanikowana nie wiedząc co ma robić. Wsiadła do pierwszego lepszego pociągu.
-Hel, hmm... brzmi dobrze -
szepnęła już bez paniki w głosie.
Pociąg ruszał właśnie z lekkim stukotem gdy usiadła na swoim miejscu, naprzeciwko przystojnego blondyna który właśnie przesłał jej czarujący
uśmiech.
Hel to dobry wybór - pomyślała ze śmiechem.
-Jestem Ida
-Paweł - powiedział nieznajomy.
W późniejszych latach rzadko wspominała ten dzień, próbując wymazać go z pamięci.
O swojej rodzinie w Warszawie nieudolnie próbowała zapomnieć.
Skupiała się na nowym życiu z Pawłem i ich nienarodzonym
maleństwie, parzyła na rosnący z każdym dniem brzuch, gładząc go i przysięgając, że nigdy nie będzie taką matką jak jej własna.
Na to wspomnienie poczuła niemiłe ukłucie w sercu, nie widziała jej już 7 lat.
Aż do porodu nie mogła opędzić się od obsesyjnego myślenia o matce.
Kiedy Oscar przyszedł na świat, w odruchu serc nie mogąc
się powstrzymać wybrała jej numer.
-Tak, słucham - usłyszała znajomy głos w słuchawce, nie wiedziała co powiedzieć, zapanowała cisza.
-To ja Ida
Usłyszała w słuchawce szloch.
-Tak? - matka mówiła dziwnie stłumionym głosem.
-Chciałabym z
Tobą porozmawiać. Jutro
będę w Warszawie o 20.00 pod Złotymi Tarasami.
Podążając za mężem z synkiem na rękach zastanawiała się po co w
ogóle to robi.
Było za późno na zastanawianie się.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Pawła, dalej stała na pasach.
Zobaczyła matkę, po policzku
spłynęła jej pierwsza łza i kolejna, jak
zahipnotyzowana ruszyła do przodu.
Nie poczuła nawet bólu tylko, że odleciała p
arę metrów dalej.
Zobaczyła nad
sobą twarze najważniejszych ludzi w jej życiu.
Oddała by cały czas jaki jej został tylko po to żeby móc tak na nich patrzeć, żeby na zawsze zachować ich w pamięci.
-Przepraszam...
A potem
drgnęła lekko i znieruchomiała a jej oczy były
już tylko wielkimi szklistymi kulami
pocentkowanymi odbiciem gwiazd które przestała widzieć.