sobota, 20 grudnia 2008

Pożegnanie z miłością

Nikt naprawdę nie wie jak to jest
kochać nie będąc kochanym,
cierpiąc będąc wiecznie poniżanym!
Ułożyć ostatnie epitafium do życia...
i pociągnąć za spust.
Bez emocji.
Z miłości czy dla miłości?
Aby więcej nie cierpieć!
Dla siebie czy dla Ciebie?
Oszaleć z miłości...
umrzeć z miłości...
dla kogo???
Popatrz na mnie... i co widzisz??
Miłość? O ironio!
Nigdy już nie zaznam szczęśliwej miłości!
Pisząc z piekła, ostatnie pożegnanie.

niedziela, 14 grudnia 2008

ON

To cień widoczny na ścianie,
ręka odbita na fortepianie i
uśmiech widoczny z daleka.
Lecz to nie wszystko!
Na duszę patrzę nie na ciało.
Ładna buźka to dla mnie za mało.
Nie oceniam ludzi po twarzy,
nie po makijażu.
Na to co w głowie masz patrzę,
NIE NA PLASTIKOWĄ LALKĘ!
Pamiętaj, że uroda to rzecz względna,
mądrość ciągle jest niezmienna.
Stań przed lustrem, spójrz na siebie!
Co chcesz widzieć?
ZOBACZ SIEBIE!

piątek, 12 grudnia 2008

Fenix

Czekam na ten dzień w którym
będę mogła odejść w spokoju.
Bez wyrzutów sumienia,
bez krzyków za plecami...
spokojnie.
Nie czekając na ostatnie łzawe pożegnanie.
Zniknąć cichutko za mgłą,
przykryć głowę poduszką.
Pozwolę aby ten świat, MÓJ świat przeminął,
a potem wstanę jak Fenix z popiołów.
Podniosę głowę, wyjdę na świat
znów pełna optymizmu...
zaczynając wszystko od nowa.



piątek, 28 listopada 2008

Moje 5 minut

A więc tak ma się skończyć ta historia?!
Ułamkiem sekundy,
urwanym spojrzeniem,
jeszcze przez chwilę widocznym uśmiechem
i nabojem wystrzelonym prosto w serce?
To nie tak miało być!
Życie nie jest takie proste jak mi się kiedyś wydawało.
Złapałam szczęście do słoika.
Patrzyłam z uśmiechem na promienie słońca.
Wesoła, wiecznie optymistycznie nastawiona.
Stracić wszystko było tak łatwo!
Czemu życie nie jest spełnieniem marzeń!
Osuwając się po czerwonej ścianie,
ostatnim westchnieniem życia zastanawiając się...
czy tak musiało być???
[Miałam swoje 5 minut]

niedziela, 23 listopada 2008

Ciąg dalszy - Otwórz Oczy

Część pierwsza notkę niżej

Wybiegła z domu niezauważona, matka znowu wyszła gdzieś z Leną.
Biegła przed siebie, zatrzymując się w parku by pomyśleć... nie wiedziała co ma robić.
Do domu nie miała po co wracać na pewno już ktoś zauważył, że zginęła biżuteria.
Pierwszą myślą był dworzec, szła wolno krok za krokiem coraz bardziej spanikowana nie wiedząc co ma robić. Wsiadła do pierwszego lepszego pociągu.
-Hel, hmm... brzmi dobrze - szepnęła już bez paniki w głosie.
Pociąg ruszał właśnie z lekkim stukotem gdy usiadła na swoim miejscu, naprzeciwko przystojnego blondyna który właśnie przesłał jej czarujący uśmiech.
Hel to dobry wybór - pomyślała ze śmiechem.
-Jestem Ida
-Paweł - powiedział nieznajomy.
W późniejszych latach rzadko wspominała ten dzień, próbując wymazać go z pamięci.
O swojej rodzinie w Warszawie nieudolnie próbowała zapomnieć.
Skupiała się na nowym życiu z Pawłem i ich nienarodzonym maleństwie, parzyła na rosnący z każdym dniem brzuch, gładząc go i przysięgając, że nigdy nie będzie taką matką jak jej własna.
Na to wspomnienie poczuła niemiłe ukłucie w sercu, nie widziała jej już 7 lat.
Aż do porodu nie mogła opędzić się od obsesyjnego myślenia o matce.
Kiedy Oscar przyszedł na świat, w odruchu serc nie mogąc się powstrzymać wybrała jej numer.
-Tak, słucham - usłyszała znajomy głos w słuchawce, nie wiedziała co powiedzieć, zapanowała cisza.
-To ja Ida
Usłyszała w słuchawce szloch.
-Tak? - matka mówiła dziwnie stłumionym głosem.
-Chciałabym z Tobą porozmawiać. Jutro będę w Warszawie o 20.00 pod Złotymi Tarasami.
Podążając za mężem z synkiem na rękach zastanawiała się po co w ogóle to robi.
Było za późno na zastanawianie się.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Pawła, dalej stała na pasach.
Zobaczyła matkę, po policzku spłynęła jej pierwsza łza i kolejna, jak zahipnotyzowana ruszyła do przodu.
Nie poczuła nawet bólu tylko, że odleciała parę metrów dalej.
Zobaczyła nad sobą twarze najważniejszych ludzi w jej życiu.
Oddała by cały czas jaki jej został tylko po to żeby móc tak na nich patrzeć, żeby na zawsze zachować ich w pamięci.
-Przepraszam...
A potem
drgnęła lekko i znieruchomiała a jej oczy były już tylko wielkimi szklistymi kulami pocentkowanymi odbiciem gwiazd które przestała widzieć.

sobota, 22 listopada 2008

Otwórz Oczy

Któregoś z zbyt słonecznycvh lipcowych dni, Ida klnąc na pogodę paliła kolejnego papierosa marząc aby ten beznadziejny dzień wreszcie się skończył.
-Co ty tu jeszcze robisz?! Miałaś powiesić pranie! - usłyszła za plecami lament matki, z cichym westchnieniem podniosła się odrywając się od ponurych myśli.
-Już idę - mrukneła niezbyt przekonująco, rzucając matce nienawistne spojrzenie.
Oczywiście ona już tego nie zauważyła uśmiechając się z czułością do Leny jej 8-letniej córeczki.
-Czemu ona traktuje mnie jak śmiecia?! - rzuciła wiedząc, że i tak nikt nie odpowie na jej pytanie.
Zagryzła zęby, żeby się nie rozpłakać...
Poniżana, bez miłości wychowana a wszystko tylko dlatego, że jest jaka jest.
Nienawidziła swojej rodziny to była prawda, ciągle ostatnia, nikt się z nią nie liczył.
Kiedyś było inaczej zanim urodziła się Lena.
Wspominając ostatnie 8 lat swojego nędznego życia pomysł ucieczki pojawił się niespodziewanie.
Rzuciła pranie na podłogę, pobiegła do swojego pokoju zabrała rzeczy, pieniąze i zabytkową biżuterię matki.
c.d.n.

piątek, 14 listopada 2008

Do życia [!]

Czemu nie piszę o szczęśliwej miłości,
wiośnie, ptakach, słońcu, kwiatach?
Bo to nie moje życie.
Przyjmij do wiadomości... nie ma prawdziwej miłości,
nie ma przyjaźni i szczęśliwych zakończeń!
Tak kończą się komedie romantyczne!
Nie chce żyć w świecie obłudy w którym
udaje się, że wszystko jest dobrze!
Po co ludzi ranić i serce ganić
gdy przejrzysz na oczy i dowiesz się prawdy o życiu...
Przemyśl to sobie...

Miłości nie ma.

Kiedyś chyba Cię kochałam,
bo ciągle wierzyłam w treść twoich słów.
,, że będziemy razem znów, już na zawsze"
Teraz pustka w głowie i brak wyrazu na twarzy.
Miłości nie ma! A jednak chyba Cię kochałam...
Wylansowane uczucie zamieniające ludzi w trupy!
Nie wierzę w to komercyjne gówno!
Gdyby istniała to teraz bym nie cierpiała!
Stałabym u twego boku czekając na pocałunek pełen uroku!
Kładłabym się spać z myślą o Tobie i tak bym też wstawała!
Więc po co żyje?
Może kiedyś bym zrozumiała...

To nie to.



Myślałam, że to miłość!
Głupia, naiwna kretynka!
I to optymistyczne podejście do życia...
Myślałam , że teraz może być już tylko lepiej...
Próbując dojść do szczytu... cholernie szczęśliwa!
I kiedy myślisz, że wszystko ż dobrze...
świat znowu wali Ci się na głowę!
Boleśnie upadłam, ta rana już się nie zagoi...
Egoistyczny świat!
Nikt nie chce pomóc mi wstać!
Z opuszczoną głową, zapadając się w mrok tego świata...
...zasypiam.


niedziela, 9 listopada 2008

[!]

Łzy płyną.
Nie czuję już nic oprócz bólu,
zapłakana, beznadziejnie zakochana!
Modląc się by nowy dzień przyniósł ukojenie,
odmieniając moje życie.
Kochając bezsensowną miłością.
Ból zamgli spojrzenie, zaćmi umysł.
Ciesząc się jego szczęściem,
swoją śmierć przepowiadając.
Walka z demonami.
Co noc wtulając głowę w poduszki,
powieki przymknięte, ogarniające wszystko otępienie...
Widzisz je już?
Wyłaniające się z mroku, ciemne masy bez ciała i twarzy.
Nie wiem czym są... może mgłą.
Czując paniczny lęk,
chcę zakończyć z góry przegraną walkę -
jednym prostym cięciem,
to przecież prawie nie boli...
krew wypłynie... wraz z nią demony.

piątek, 7 listopada 2008





Epitafium do starego życia.

Nie ma prawdziwych przyjaciół, nie licz na innych ludzi,
to komercyjna obłuda, biały uśmiech w twoją stronę,
płytkie rozmowy, a wszystko puki jesteś na górze...
Spadniesz na dno a okaże się, że nie ma przy tobie nikogo:(
Nikomu nie możesz ufać.
Z daleka mijają cienie odchodzących ludzi których uważałeś za przyjaciół...
Najgorsze są szepty za plecami, wbijające ciernie w serce.
I nie masz już siły patrzeć ile łez spłynęło po policzkach.
I chcesz już tylko wypłukać ból... pali zdrada ,,przyjaciół", prawda?
Uwierz w końcu!
Zostałeś sam, marny cień człowieka którego kiedyś znałam,
chyba nawet kochałam?!
Stoję z boku, gotowa podać Ci rękę,
lecz czemu dalej uparcie nie chcesz wstać,
wpatrując się zamglonym wzrokiem w cienie dawnych przyjaciół...